środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 4


Następnego dnia przy śniadaniu, Matt zachowuje się tak, jakby wydarzenie z poprzedniego dnia nie miało miejsca. Możliwe, że jest to spowodowane stanem w jakim się znajdował. Nie mam pojęcia ile wypił, ale mam nadzieję, że wystarczająco, aby o niczym nie pamiętać. Przez cały poranek siedzę cicho i omijam go wzrokiem. Na moje nieszczęście mama zauważa, że jestem bardziej milcząca, niż zwykle.
- Coś się stało? - patrzy na mnie pytającym wzrokiem.
- Nie - nie wiem co odpowiedzieć, ale znam moją mamę, będzie drążyć temat, dopóki jej nie odpowiem - Denerwuję się tym, że za niecały tydzień zaczyna się szkoła - wymyślam na poczekaniu.
- Ohh... nie martw się, na pewno wszystko będzie dobrze - pociesza.
- Nie bój się! - Daisy wdrapuje się na moje kolana - Ja też pierwszy raz idę do przedszkola, a ty jesteś super i bardzo ładna, i na pewno wszyscy cię polubią - przekonuje, na co posyłam jej uśmiech. Jest taka słodka i kochana.
- A ty Matt, o której wczoraj wróciłeś? - pyta Josh, a ja krztuszę się sokiem.
- Coś około północy - mówi, a ja się rumienię, gdy czuje na sobie jego wzrok.
Mama rozpoczyna rozmowę z Joshem, której już nie słucham. Jeśli pamięta, o której wrócił to powinien pamiętać również, co stało się w łazience. Mam nadzieję, że nie będzie chciał o tym rozmawiać, ponieważ wiem, że umarłabym wtedy ze wstydu. Obraz jego twarzy wykrzywionej w grymasie przyjemności pojawia mi się przed oczami, a ja natychmiast purpurowieję. Rzucam ciche, przepraszam i idę do swojego pokoju. Zabieram się za sprzątanie, aby się czymś zająć. Słyszę pukanie do drzwi, a następnie pokazuje się w nich blondyn. Uśmiecha się do mnie.
- Nie przeszkadzam? - pyta. Bardzo chcę mu odpowiedzieć, że tak ale nie mogę się na to zdobyć, więc kiwam głową, na nie - Jedziemy z Daisy do kina i przyszedłem zapytać, czy chcesz jechać z nami. W jego policzkach pokazują się dołeczki.
- Jasne - nie wiem co odpowiedzieć, więc mówię tylko tyle. To miłe, że o mnie pomyślał. Jego zły nastrój z poprzedniego dnia całkowicie zniknął i nie wydaje się być na mnie zły. Nie wspomina też nic o poprzedniej nocy, więc oddycham z ulgą, ponieważ myślałam, że przyszedł do mnie w tej sprawie.
- Jasne - powtarza za mną cicho - Wyjeżdżamy za pół godziny, bo mała chce iść wcześniej na lody - informuje i nie czekając na odpowiedź, wychodzi. Biegnę do łazienki wziąć szybki prysznic, tym razem pamiętając, żeby zabrać ze sobą ubrania. Suszę włosy i robię lekki makijaż. Gdy kończę się szykować, co zajęło mi około dwudziestu minut zabieram telefon i schodzę po schodach, odpisując na wiadomość od Patricka. Widzę jak Matt zapina pasy Daisy w jego samochodzie, więc podchodzę i siadam z przodu zakładając na nos okularu przeciwsłoneczne. Słońce świeci dziś bardzo mocno, pomimo kończących się wakacji. Wyjeżdżamy z podjazdu słuchając, jak dziewczynka opowiada o filmie, na który jedziemy. Jest tak bardzo podekscytowana, co automatycznie udziela się także mi. Matt, uśmiecha się kącikami ust, a ja cieszę się, że ma z dzieckiem taki dobry kontakt. Josh spędza z nią czas, ale głównie są to weekendy, kiedy nie pracuje. Zastanawiam się, czy brakuje jej mamy, ale szybko stwierdzam, że pewnie nie, ponieważ jej nie pamięta. Parkujemy przy lodziarni i wchodzimy do środka. Mówię im jakie lody chcę, a sama zostaję aby zająć stolik.
- Heej - najpierw słyszę, a później widzę jak w moją stronę zmierza Andy, a obok niego dwójka nieznajomych mi chłopaków.
- Cześć - odpowiadam, gdy siadają przy stoliku.
- Jesteś sama? A tak w ogóle to jest Rose chłopaki, to Ashton - wskazuje na bruneta po lewej - A ten tu, to Lucas - chłopak z czarnymi jak smoła włosami, rzuca mi nieśmiały uśmiech, który odwzajemniam.
- Ta Rose? Przecież... - mówi brunet, ale cichnie, gdy Andy posyła mu spojrzenie. Bardzo, chcę się dowiedzieć, co chciał powiedzieć, ale do stolika wraca Matt i Daisy. Dostaję swoją porcję lodów, gdy wszyscy się witają.
- Co tu robicie? - rzuca blondyn, a jego ton jednoznacznie wskazuje, że nie podoba mu się ich obecność. Brunet posyła mu wredny uśmiech.
- Z tego co wiem, do lodziarni chodzi się, żeby zjeść lody - naśmiewa się Ashton i przenosi swoje zielone oczy na mnie - Zauważyliśmy Rose i postanowiliśmy się przysiąść, nie cieszysz się?
- Ciesze - odpowiada Matt i zaciska szczękę. Nie wiem dlaczego tak się zachowują, ale muszą być o coś pokłóceni. Spoglądam na czarnowłosego, który wydaje się najspokojniejszy z ich trójki. Siedzi wlepiając wzrok w swoje ręce, leżące na stoliku.
- Spokój chłopaki - odzywa się piskliwym głosem Andy, przerywając w końcu napiętą atmosferę między nimi, na co wydają się odpuścić. Wciągają się w jakąś rozmowę o samochodach, a ja tylko udaję, że słucham, bo i tak nie zrozumiałabym o czym mowa. Myślę nad sytuacją, która miała przed chwilą miejsce. Domyślam się, że nawet jakbym zapytała blondyna, to nie otrzymałabym odpowiedzi. Co najwyżej kolejny raz, by się wkurzył.
Zostawiamy trójkę chłopaków, gdy Daisy zaczyna narzekać, że spóźnimy się na film. Andy znów daje mi uścisk, co wydaje się jego stały pożegnaniem, a reszta macha mi ręką ze swojego miejsca. Wydaje mi się, że Ashton puszcza mi oczko, ale ignoruję to, biorąc blondynkę za rękę i opuszczając pomieszczenie.

***

Rozsiadamy się na naszych miejscach, gdy rozpoczynają się reklamy. Daisy siedzi po mojej prawej, a Matt po lewej stronie. Ze względu na to, że zajmuję miejsce na środku, na moich kolanach znajduję się karton z popcornem, żeby każdy mógł do niego sięgnąć. W połowie seansu i tak zostaje on pusty, więc odkładam go na podłogę obok kubków po coli. Później wyrzucę je do kosza. Film jest typowym wytworem Disney'a, dlatego nie dziwię się, że blondyn, większą część czasu spędza stukając coś na telefonie. Czasami czuje na sobie jego spojrzenie, ale udaję, że tego nie widzę i oglądam dalej. Po skończonym seansie wracamy prosto do domu.
Chcę obudzić Daisy, gdy Matt parkuje samochód przed posiadłością. Jest już późno i zasnęła zaraz po tym jak wyjechaliśmy z centrum. Matt jednak stwoerdzami, że zaniesie ją do pokoju. Ruszam przed nim, żeby przytrzymać drzwi. Żegnamy się krótkim dobranoc i każdy, udaje się do swojego pokoju. Przeglądam internet, gdy przypomina mi się, że pojutrze jest impreza, a ja nie mam żadnej sukienki, w której mogłabym pójść. Postanawiam wyciągnąć jutro mamę na zakupy i odkładam laptopa, wchodząc pod kołdrę. Mam nadzieję, że chłopak dotrzyma obietnicy i nie zostawi mnie samej. Mam obawy, czy nie zrezygnować z wyjścia. Nie chcąc wyjść na nudziarę, postanawiam iść na nią i dobrze się bawić. Stresuję się, ponieważ to pierwsza prawdziwa impreza na jakiej będę, nie licząc zabawy urodzinowej Patricka. Znałam tam większość osób i byliśmy pod opieką jego starszej siostry. Nie było alkoholu, a zabawa skończyła się przed północą. Uśmiecham się na wspomnienie mojego przyjaciela i zamykam oczy, ponieważ zaczynają ciążyć mi ze zmęczenia.






Hej! Wstawiam rozdział wcześnie, chociaż pewnie większość jest w szkole, a ci co mają ferie jeszcze śpią. Nieważne. Zapraszam do czytania i komentowania nowego rozdziału!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz